Pies lękliwy – wpływ decyzyjności i sprawczości
Wracaliśmy z Mazur do domu i wpadła mi do głowy pewna myśl. Tak mocno się zagnieździła, że postanowiłam napisać ten post. Po powrocie do Warszawy zauważyłam u Mastana duży progres i to z kolei zainspirowało mnie do stworzenia całego cyklu postów. Tak więc jest to pierwszy post z cyklu „Co jest ważne w życiu psa lękliwego”.
Na samym początku chciałam podkreślić, że używanie łatek „pies lękliwy”, „pies reaktywny” czy „pies agresywny” może być szkodliwe i zamykać nas na chęć zmiany i pomocy naszemu psu. Wrzucamy psa do jakiegoś worka i tym tłumaczymy jego zachowania. „On jest lękliwy i nic nie da się już z tym zrobić”, „On jest agresywny, więc do końca życia będziemy unikać psów i chodzić tylko na smyczy”. Oczywiście pogodzenie się z pewnymi rzeczami i odpuszczenie jest niezwykle ważne, ale też nie powinniśmy zamykać się w takim myśleniu.
Pies to istota niemal całkowicie od nas zależna
Jest to oczywista oczywistość, ale warto uświadomić sobie jak bardzo wpływamy na życie naszych psów. Uświadomienie sobie tego jest dosyć przerażające. Przecież to jest niezwykły przywilej, ale też ogromna odpowiedzialność. Decydujemy o całym życiu psów od ich poczęcia aż do śmierci. Decydujemy o tym co jedzą, kiedy jedzą, ile śpią, gdzie śpią, gdzie mieszkają, z kim się spotykają, kiedy załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne, czy będą miały zapewnioną opiekę weterynaryjną, czy w ogóle się urodzą oraz kiedy i jak umrą. Przykłady można mnożyć i mnożyć. Zabawiliśmy się w bogów i powinniśmy wziąć za to pełną odpowiedzialność. Udomowiliśmy psy i od nas zależy ich być albo nie być. To my bierzemy je do naszych domów. One nie mają na to wpływu.
Skoro psy są od nas niemal całkowicie zależne to gdzie w tym wszystkim miejsce na ich decyzyjność? Czy możemy oddać im odrobinę wolności i pozwolić podejmować decyzje? Oczywiście, że tak. Warto szukać takich momentów. Jest to niezwykle ważne dla każdego psa, ale szczególnie dla psów lękliwych. Mastan jest na to świetnym przykładem. Obserwuję na co dzień jak się otwiera i jest w stanie przezwyciężać swoje lęki, jeżeli wie, że ma wpływ na daną sytuację. Możliwość podjęcia decyzji sprawia, że znosi znacznie więcej.
Postawmy się na miejscu psa. Wyobraźmy sobie taką sytuację: bardzo boisz się pająków. Ktoś zamyka Cię na klucz w pokoju pełnym pająków. Pająki biegają luzem, wchodzą na Twoje nogi, wspinają się coraz wyżej. Ty wpadasz w coraz większą panikę i zupełnie nic nie możesz zrobić. Nie masz możliwości wyjścia, nie ma żadnego hasła bezpieczeństwa, nie wiesz ile to jeszcze będzie trwało. A teraz wyobraź sobie tą samą sytuację, tylko tym razem pająki są zamknięte. Nikt nie zamyka pokoju, nikt nie każe Ci nawet do niego wchodzić. Możesz podejść na taką odległość na jakiej czujesz się komfortowo. W każdej chwili możesz odejść, a obok stoi osoba której ufasz i która Cię rozumie. Ta osoba dodatkowo Cię wspiera i cały czas powtarza, że w każdej chwili możecie wyjść. Jak się czujesz? Widzisz tą różnicę?
Jak pozwolić psu decydować i dlaczego jest to tak ważne?
Nie bójmy się pozwalać psu podejmować decyzji. Wiemy już, że o większości i tak decydujemy my. Pewnie nie muszę wspominać o teorii dominacji, ale żeby mieć spokojną głowę to podkreślę: pies nas nie zdominuje. Pozwalając mu podejmować decyzje nie sprawimy, że wejdzie nam na głowę. Za to ciągłymi nakazami, zakazami i wojskową musztrą na pewno bardzo podkopiemy sobie relację z nim. Niech do historii przejdą te przestarzałe metody, a teraz przejdźmy do konkretów.
Możemy psu pozwolić podejmować decyzje na każdym spacerze. Wystarczy, że nawet raz na jakiś czas to on wybierze trasę spaceru. Bardzo często w ten sposób dowiemy się też ciekawych rzeczy. Może nie zdawaliśmy sobie sprawy, że tak bardzo interesuje go jakieś miejsce. Może sam wybierze dużo spokojniejszą okolicę. Może okaże się, że mając wybór sam uniknie wielu konfliktów i wybuchu emocji. To jest ważne dla każdego psa, ale przy psach lękliwych, agresywnych czy reaktywnych musimy jeszcze bardziej zwracać na to uwagę.
Jeżeli zależy nam żeby wspólne spacery były jeszcze przyjemniejsze, a relacja jeszcze lepsza, to musimy nauczyć się psiej komunikacji. Tylko znając psi język jesteśmy w stanie lepiej pomagać, szybciej reagować i unikać wielu problemów. Pies pokazuje nam, że coś jest nie tak dużo przed niepokojącym go obiektem. Często widuję na spacerach takie obrazki: idą sobie dwa psy po chodniku i zmierzają w swoją stronę. Już kilkadziesiąt metrów przed sobą odchodzą delikatnie na bok, zaczynają węszyć, ustawiają się bokiem. Im są bliżej tym te sygnały są lepiej widoczne. Zaczyna się kulenie uszy, napinanie, oblizywanie, odwracanie głowy. Jak dystans jest już niebezpiecznie mały, a bezpośredni kontakt nieunikniony, to możemy zaobserwować wiele różnych strategii poradzenia sobie z tą sytuacją. Często widać gwałtowne nabieganie, ciągnięcie na smyczy, szczekanie, ukłon i wiele więcej. Opiekunowie dopiero wtedy reagują. Zaczyna się szarpanie, odciąganie, krzyczenie. Jak pies prezentuje zachowania agresywne to jeszcze dostaje ostrą reprymendę, w najlepszej sytuacji tylko słowną. A przecież tej sytuacji można było uniknąć. Gdyby Ci opiekunowie rozumieli swojego psa i zareagowali odpowiednio wcześnie, to nie doszłoby do eskalacji, niepotrzebnego stresu i złych doświadczeń w kontaktach z innymi psami.
Poczucie decyzyjności i sprawczości jest niezwykle ważne dla psa lękliwego. Połączenie zrozumienia psiej komunikacji, reagowanie na to co mówi do nas pies i pozwolenie na odejście z trudnej sytuacji jest kluczem do sukcesu. Oczywiście temat jest dużo bardziej obszerny, ale te podstawy sprawią, że pies będzie nam ufał. Jeżeli pies nam ufa to pozwoli nam na dużo więcej, będzie w stanie przezwyciężać swoje lęki, będzie przychodził po pomoc do nas zamiast uciekać w panice. My mamy swoje „hasło bezpieczeństwa”. Nie zostało ono sztucznie wypracowane, nie uczyłam go tego. To wyszło zupełnie naturalnie. Tym sygnałem jest stanięcie naprzeciwko mnie, zajście mi drogi jak idziemy w jakimś określonym kierunku. Po dwóch wspólnie spędzonych latach już doskonale wiem, co wzbudza w nim strach i niepewność.
Na jednym z ostatnich spacerów mieliśmy ciekawą sytuację, która idealnie zobrazuje, o co w tym chodzi. Mastan boi się (bał się) głośnych motorów i samochodów. Jeszcze kilka miesięcy temu spotkanie z taką maszyną oznaczało natychmiastową ucieczkę do domu. Nie było mowy o kontynuowaniu spaceru. Ostatnio przeżyłam niezły szok. Byliśmy na wieczornym spacerze. Warunki były trudne, bo wieczory dłuższe, ładna pogoda, dużo ludzi, samochodów, ogólny chaos. Z garażu wyjechał bardzo głośny motor i tak kręcił się w tą i z powrotem przez kilka minut, a później zaparkował w miejscu do którego się zbliżaliśmy. Zostawił włączony silnik i jeszcze co chwilę dodawał gazu. Ja od razu chciałam zawrócić, ale Mastan zbliżał się do niego i spokojnie sobie węszył. Cały czas obserwowałam jego zachowanie i postawę. Wszystko było okej, pełen luz. Jak byliśmy zaledwie kilka metrów od niego zatrzymał się i odwrócił w moją stronę pokazując, że jednak już chce zmienić kierunek. Oczywiście poszliśmy w inną stronę, a on zdawał się całym sobą mówić „Dzięki! Fajnie, że mnie zrozumiałaś. Teraz na spokojnie mogę sobie kontynuować spacer.”.
Takie sytuacje bardzo podbudowują pewność siebie psa. To tak jak z tymi pająkami – jak wiemy, że mamy wybór, to czujemy się dużo lepiej. Jak czujemy się lepiej, to znosimy dużo więcej. Jak znosimy więcej, przełamujemy swoje lęki i odnosimy sukcesy, to stajemy się dużo pewniejsi siebie. Dając psu wybór, dajemy mu wsparcie i poczucie, że rozumiemy co do nas mówi. Jeżeli pies czuje się zrozumiany, to zaczyna nam ufać. I to jest właśnie takie zamknięte koło.
Kooperacyjny trening medyczny a poczucie sprawczości w mało przyjemnych czynnościach
O samym treningu kooperacyjnym nie powiem wiele, ponieważ wciąż nie czuję się w tym temacie zbyt mocna. Cały czas staram się zdobywać wiedzę, ale już teraz mogę bardzo polecić webinar Szkolenia Wojtków w tym temacie. To co jest najważniejsze, to pozwolenie psu na podjęcie decyzji oraz przyjęcie i uszanowanie jego odmowy. W tym wszystkim chodzi o to, żeby pies wyraził zgodę na wykonanie jakiejś czynności (zakroplenie oczy, umycie zębów). Jeżeli chcemy dać psu możliwość wyboru, to nie możemy robić tego w momencie, w którym pies wyboru nie ma (czyli kiedy np. musimy zakroplić mu chore oczy). Pies zaczyna nam bardziej ufać, bo wie, że ma wpływ na to co będzie się działo. Możliwość przerwania nieprzyjemnej czynności sprawia, że pies pozwala zrobić sobie znacznie więcej.
Trening kooperacyjny może być fajnym dodatkiem do codziennego życia. Najlepiej nastawić się na fajną zabawę i budowanie relacji, a nie na osiąganie konkretnych celów. Każdy pies jest inny i jednemu zajmie to kilka dni, a innemu kilka tygodni. Złość i frustracja nie jest wskazana, więc bawmy się tym i nie nastawiajmy się na wielkie sukcesy. Najważniejsze jest to, jak żyjemy z psem na co dzień. Spędzamy z nim masę czasu, więc bądźmy uważni i empatyczni. W gorszych chwilach i regresach szukajmy przyczyny. To my narzucamy psom jakieś konkretne wymagania i chcemy żeby w różnych sytuacjach zachowywały się w jakiś określony sposób. Skoro tak wiele od nich wymagamy to musimy dać coś od siebie.